Recenzja bez spoilerów to niełatwe zadanie i to pomimo pilnowania się by jakikolwiek spoiler jednak się nie prześliznął. W dobie zwiastunów trudno w sumie uniknąć spoilerów ale z drugiej strony zwiastuny to niemal kategoria sama w sobie. Już nie jeden raz zwiastun okazał się lepszy od samego filmu. Jakiś czas temu NETFLIX wypuścił „Potrójną granicę” (Ben Affleck, Oscar Issas, Charlie Hunnam), ostatnio „Exctraction”, a w polskim NETFLIXie „Tyler Rake Ocalenie” (Chris Hemsworth, Golshifteh Farahani, David Harbour) w reżyserii Sama Hargravea . Oczywiście polskie tłumaczenie filmu jak często to bywa jest klasą samą w sobie. Czy jednak tym razem też tak jest?
Ekstrakcja
wydobycie, wyciągnięcie, wyrwanie, wydostanie, wyprowadzenie
Osobiście uważałem, że można było tytuł przetłumaczyć lepiej ale… po obejrzeniu filmu „ocalenie” wydaje się być jednak bardziej pasujące. „Ocalenie” jest bardziej uniwersalne i dotyczy po części każdego z głównych bohaterów. Tylko by zaakceptować ten tytuł musiałem obejrzeć film. Tym razem obejrzałem jak na film przystało, nie w tle przy innej pracy ale na większym nieco ekranie, na spokojnie, a słuchawki pozwoliły mi się delektować muzyką.
Co na początku zwróciło moją uwagę to po pierwsze po części lokalizacja wydarzeń fabuły, które daleko od Londynu, Nowego Jorku, USA, Wielkiej Brytanii, czy basenu Morza Śródziemnego. Po drugie obsada, a konkretnie Chris Hemsworth. Mówiąc szczerze dopiero po jakimś czasie, co prawda krótkim, ale jednak, zorientowałem się, że gra Chris Hemsworth 😀 .
Podobnie jak w przypadku „Potrójnej granicy” tak i w „Tyler Rake Ocalenie” znany aktor stanowi magnes i być może jakaś grupa widzów obejrzy film dla samego tylko tego aktora. Różnica według mnie polega na tym, że w „Tyler Rake Ocalenie” protagonista grany przez Chrisa Hemswortha odgrywa kluczową rolę w przeciwieństwie do Bena Afflecka w „Potrójnej granicy”.
Po trzecie zdjęcia, a dokładnie wykorzystana wielokrotnie gra balansem bieli nadająca kadrom określonej kolorystyki, która jednak moim zdaniem nie do końca jest zgodna z rzeczywistością lokacji. W „Jak kolory wpływają na odbiór filmu” Marcin Łukański na kanale „Na gałęzi” ciekawie opowiedział o znaczeniu kolorów w filmie. Wykorzystanie balansu bieli wydaje się przemyślane, inny podczas ujęć z góry i scen akcji, inny w scenach o spokojnej wymowie, retrospekcyjnych. Jednak z drugiej strony dostrzec można pewne niekonsekwencje, które mogą nieco popsuć świadomy odbiór tej gry kolorów.
Sposób przedstawienia pewnych scen akcji zapożyczono z innego filmu, ba innych filmów, wciskających nas w fotele na przestrzeniu ostatnich kilku lat, a które to tytuły to moim zdaniem nie trudno będzie się Wam domyślić. Osobiście mam mieszane uczucia bo zapożyczenie zapożyczeniem, ale może się tylko czepiam. Nie chcę tu pisać z jakich filmów bo to jednak byłoby w pewnym sensie spoilerowaniem.
Od lat twierdzę, że w pewnych obszarach przedstawienie opowieści w sposób wyróżniający się swoją oryginalnością jest albo trudne albo prawie niemożliwe. Pewne motywy wydają się nieśmiertelne, tak jak niemal wszystkie przygody Jacka Reachera, czy profesora Roberta Langdona.
Po czwarte muzyka, a muzyka jest dla mnie bardzo ważna i tu moim zdaniem jest niezła, a przy najmniej mnie się spodobała i zapewne nie jeden raz do nie wrócę. W tym filmie muzyka uzupełnia obraz, pasują do siebie i wspólnie nadają filmowi to coś co przy najmniej mnie wciągnęło. To jak w mojej pracy akademika to co mówię uzupełnia to co prezentuję na ekranie. Hybryda obrazu i muzyki potrafi oddziaływać na nasze emocje. Tu moim zdaniem wyszło. Henry Jackman i Alex Belcher tworząc muzykę do filmu stanęli na wysokości zadania.
To co mi przeszkadza zarówno w „Potrójnej granicy” jak i w „Tyler Rake Ocalenie” to niestety zbyt płytka warstwa emocjonalna przy jednoczesnym głębokim poczuciu, że była przestrzeń by jednak głębiej potraktować głównych bohaterów, wejść pełniej w ich emocje, uczucia, by nakreślić lepszy kontekst ich postaw i zachowań. Tego mi zbrakło choć moim zdaniem obraz Sama Hargravea jest istotnie lepszy pod tym względem od „Potrójnej granicy”. W tym kontekście lubię film „Człowiek w ogniu” z 2004 roku (Denzel Washington, Christopher Walken, Dakota Fanning) na podstawie powieści A.J. Quinnella.
„Tyler Rake Ocalenie” obejrzałem z przyjemnością ale ze świadomością, że to po prostu film akcji, zrealizowany poprawnie i momentami dobrze. Gdyby nie lokacja, rzadko goszcząca na naszych ekranach, poza filmami dokumentalnymi, a i to okazjonalnie, gdyby nie muzyka, która akurat mnie bardzo przypadła do gustu to być może w ogóle nie sięgnąłbym po ten tytuł albo po prostu go obejrzał jakby w tle, rzucając jedynie okiem od czasu do czasu na ekran.
Dla mnie na plus jest dobre wyważenie tempa akcji, nie jest to film typu „Salt” gdzie chyba po raz pierwsze tempo filmu wyprzedziło moją zdolność przetwarzania ;). Tu w „Tyler Rake Ocalenie” wręcz bardzo dobrze wykorzystano czas i tempo, nie ma scen za długich, a te, które mogą wydać się jakby nieco przy długie mają swoje znaczenie.
Na pewno ten film zwrócił moją uwagę na aktorkę irańskiego pochodzenia Golshifteh Farahani i chyba sięgnę po filmy z jej udziałem z samej ciekawości by choćby sprawdzić, czy grała w tego typu filmach. Całkiem nieźle wypadł Rudhraksh Jaiswal odtwórca „Młodego”, może najlepiej na swój sposób.
Skomentuj