Jest po prostu ciekawa. W tym roku od dawna tląca się w sercu tęsknota za działką rekreacyjną w lesie, na wschód od mego miasta, nie dała już jej po prostu lekceważyć. Cisza, spokój, poranny koncert ptasich śpiewów, uporczywe nękanie szczytów mojego domku przez dzięcioła, cała masa prac, które czekały bym w końcu się ich podjął. Tam po prostu odpoczywam i ładuję akumulatory. Prawie nie ma zasięgu telefonii komórkowej, nie mówiąc o internecie. Zasięg do pogadania jest, najlepszy w drewnianym byłym wychodku, od 20 lat drewutni w środku mojego lasu. W miejscu raczej wskazującym na trudności z łącznością. No cóż, mam budkę telefoniczną.
Jadąc na działkę, bywając na mszy w pobliskiej wsi lub miejscowości gminnej mam okazję zetknąć się z Polską lokalną. Mieszczuchy mawiają „inny świat”, może i inny, co ważniejsze dla mnie wolniejszy w codziennym pędzie. Miałem okazję liznąć festynu w Starej Wsi, czy ciekawego wernisażu i koncertu w pałacu w Rudnie. Szczególnie miło wspominam wernisaż, choć nie miałem okazji tam zagościć dłużej to wielką radością było i jest dla mnie to, że choć pałac i park są własnością prywatną to jednak odbywają się tam wydarzenia dla społeczności lokalnej i nie tylko. Czy festyn z występami zespołu regionalnego, czy wernisaż, gdzie oko mogło się nacieszyć sztuką, spotkać ciekawych ludzi, w końcu wysłuchać i przeżyć koncert. Spotkałem właśnie tam zarówno artystów, których prace cieszyły kolorami, grupy rekonstrukcyjne, od czasów napoleońskich po Kampanię Wrześniową 1939 roku.
Jakże ważne są właśnie społeczności lokalne, czy to w małych miejscowościach, siedliskach, czy to osadach, osiedlach, wspólnotach, dzielnicach, gminach, czy choćby szkoła jako wspólnota zarówno dzieci jak i ich rodziców, czy opiekunów. We współczesnym świecie znaczenie wspólnot lokalnych jest chyba systematycznie spychane na margines, szczególnie w miastach, aglomeracjach. Jakże często samu ludzie tracą, czy wręcz sami sobie odcinają związki z innymi wokół własnego domu. Tęsknię za ciszą, przestrzenią, czarną nocą z gwiezdnymi freskami, za rozmowami, za byciem we wspólnocie…
Tu gdzie mieszkam jedynie mogę próbować dokonywać syntezy czegoś zastępczego, a tam w Polsce lokalnej, dalej od ulicznych latarni miejskich ulic, jest to życie jakby bardziej pełniejsze, głębsze, pomimo całego bagażu problemów.
Zachęcam osobiście do zajrzenia do innych przestrzeni internetu
http://towarzystwoprzyjaciolmhnb.pl/imprezy.html
W dniu 17 lipca odbędzie się Batalia Napoleońska – Będomin 2013
http://april-kamienieiplotki.blogspot.com/
Kamienie, ich piękno…
https://www.facebook.com/malgorzata.bednarczyk60
Szczególnie do gustu przypadły mi malunki.
Masz rację!
My mieszczuchy nie doceniamy spokoju wsi, pędzimy bo nam tak kazano? Nie, pędzimy bo inni pędzą. W życiu trzeba umieć doceniać to co zastane, chwilowe, ulotne… w mieście nie ma na to czasu, bo nam tramwaj odjedzie… odjedzie i przyjedzie następny, trzeba się zatrzymać, docenić ulotność chwili.