Czasem mam tak, jak radzą psycholodzy… by dla polepszenia humoru zwizualizować sobie, a nawet przyjąć taką postawę ciała kiedy jesteśmy w stanie „zadowolony/zadowolona”. Podobno działa, a ja mam tak znienacka, nagle… pełnią siebie czuję spokój, ciszę, chyba wówczas całkowicie oddaję się uczuciu chwili. Pamiętam kilka takich zdarzeń, trwających może razem kilka minut, a więc niedługo. Pamiętam to odprężenie i niesamowite poczucie odpoczynku. Wówczas dostrzegam piękno „małych rzeczy”… szkoda tylko, że choć odczuwanie staje się ważniejsze w moim życiu, nadal nie umiem wyrażać uczuć…
Gdzie mnie się to przytrafia, w lesie, ciszy, a czasem w parku, czyli pośród przyrody… wspominam ten powiew wiatru na twarzy, szum liści w koronach drzew, nie gorąco, ale ciepło, dużo słońca, ale i nie mało chmur… taki idealny stan…
Wyrażanie uczuć to problem „sporej grupy ludzi”, ale trzeba jkoś z tym żyć. Pozdrawiam
No i jakoś żyję 🙂